Pokrzywnik 11 wzniesiony w połowie XIX wieku, został na nowo przebudowany w 1911 roku. Po prawie stu latach dom przeszedł całkowitą renowację z zachowaniem jego pierwotnej materii i z dodaniem niezbędnych współczesnych wygód. Można tu przyjąć 16 gości w 5-ciu pokojach dwu, trzy i czteroosobowym z łazienkami. Obszerną kuchnio-jadalnię z kominkiem uzupełnia na zewnątrz druga otwarta letnia kuchnia. W sadzie owocują niemal wiekowe czereśnie, jabłonie, grusze i śliwy, a przed domem, co roku wzrasta niewielki warzywnik, z którego korzystają zarówno goście jak i domownicy. Z pobliskich gospodarstw można zakosztować mleka prosto od krowy, śmietany, masła,
białego sera i jajek, a od dalszych sąsiadów koziego mleka i kilkunastu rodzajów takiegoż sera, oraz własnego wypieku chleba z orkiszu. Pokrzywnik leży w sercu malowniczego Parku Krajobrazowego Doliny Bobru. Przez wioskę przebiega euro regionalna ścieżka rowerowa ER-6 i różnorodne szlaki turystyczne, łączące ten cichy raj z niezwykle bogatą w zabytki historii i natury okolicą.

Na Maciejowiec


„Po długiem oddaleniu jakże ujrzeć miło To miejsce – gdzie się dawniej w szczęśliwości żyło…”. Tak wspominał Adam Jerzy Czartoryski w swym „Powrocie do Puław” umiłowane rodzinne zakątki. Prawie nie zmieniając jego słów i tylko nazwę miejscowości, to samo można powiedzieć o Maciejowcu, malowniczo położonym opodal Bobru, wśród łagodnych wzniesień i dolin Pogórza Izerskiego.
„O czwartorzędne lipy, buki wyrosłe,
Witam was znane ścieżki, pagórki zarosłe;
Dziki Wąwozie, parku pałacowy,
Witam was i ciebie, dworze Maciejowy !”
Wędrowiec, który trafi do Maciejowca, urzeczony zostanie klimatem starej, upadającej budowli. Ze zniszczonych otworów po oknach o złotych proporcjach, roztaczają się w dali obrazy, niby tła z pejzaży mistrzów renesansu. Z każdego inny widok: dolina, wzgórze, pochyła łąka, czereśniowa droga. Gdy w prostych, kamiennych ramach zatrzymać na pierwszym planie kobiecą postać, dzieło jest już skończone.
Odgłosy z drogi w dole, hałasy zwierząt domowych, krzątanina i szmery z podwórza przy zabudowaniach nadleśnictwa, na przeciw dworu, przydają temu zakątkowi sielski charakter. Podobna atmosfera panowała tu przed wiekiem, dwoma, trzema, przed pięciuset, czy siedmiuset laty, kiedy dookoła rozlegały się nawoływania murarzy, cieśli, zewsząd dochodziło bezustanne stukanie narzędzi, rżenie koni ciągnących na budowę kamień, piasek i drewno. Wzgórze o naturalnych obronnych walorach, usytuowane przy szlaku, dobrze pasowało na założenie rodowej siedziby. Możliwe, iż dzieła tego dokonał rycerz Mathias, od którego imienia prawdopodobnie pochodzi nazwa miejscowości, Mathiasdorf. Pierwsza wzmianka o niej datuje się z 1386 roku. Prosty kształt dworu świadczy o wcześniejszej, pierwotnej budowli, wieży obronnej, która z powodzeniem mogłaby zostać wzniesiona nawet w XIV wieku, według istniejącego już, stojącego niemal pod ręką wzoru w pobliskim Siedlęcinie, ozdobionego wewnątrz niespotykanymi w tej części Europy freskami. Przedstawiają one dzieje sir Lancelota z Jeziora, rycerza Okrągłego Stołu. Oba zabytki, gotycka wieża w Siedlęcinie i renesansowy dwór w Maciejowcu łączy wyjątkowa czystość stylistyczna i prostota, wynikająca szczęśliwie z niewielu zmian jakich tu dokonano na przestrzeni wieków.
Nieopodal zaniedbanych dworskich obejść, w otoczeniu jadalnych kasztanowców, lip, tulipanowców, buków, jodeł, świerków i modrzewi, stoi nieco mniej wyrafinowana pod względem stylu budowla. Typowy, prostokątny, piętrowy pałac z pierwszej ćwierci XIX wieku, szybko wyparł z głównej roli stary dwór. Już przed stu laty wyposażony we wszelkie wygody – bieżącą i ciepłą wodę oraz windy, tym bardziej przyczynił się do jego upadku. W zamian za to, budując nową siedzibę, kolejni właściciele Maciejowca subtelniej ukształtowali przestrzeń wokoło i założyli rozległy angielski park. Z pałacowego tarasu, ponad szeroką łąką i ścianą lasu, przy dobrej pogodzie, czeka niespodzianka, widok Śnieżki. Gęsi ze dworu spacerują polną drogą, krowy skubią pałacową trawę, nad którą śpiewają skowronki. W dali, z pomiędzy drzew niekiedy ukazują się sarny, schylają główki, znikają w zieleni i ponownie się pojawiają. Albo – nieoczekiwanie zastygają w bezruchu nastawiając uszy i jak błyskawice uciekają sprężystymi susami w Dziki Wąwóz. Do tej pięknej doliny, zaprasza ciągnąca się od pałacu świerkowa aleja na krańcu, której majaczy w zdziczałych zaroślach zniszczona grecka świątynia. Mauzoleum, kryjące w podziemiach szczątki niegdysiejszych mieszkańców pałacu, broni i ozdabia niby milczący duch, zakuta w biały marmur postać opierającej się o krzyż, odzianej w tunikę pół nagiej kobiety. W bok od świątyni, pomiędzy srebrnymi pniami buków, przykryta złotymi liśćmi, wije się niewidzialna dróżka opadająca brzegiem wzgórza. Jej trasę wyznaczają jedynie ukształtowanie podłoża i zachowane gdzieniegdzie resztki kamiennych ław zaniedbanego parku. Kilkadziesiąt metrów dalej i parę pięter w dół, wzdłuż potoku, pośród wystających ze ścieżki skał, korzeni, przecinany na przemian delikatnymi strumykami, albo pniami zwalonych drzew, ukoronowany na dnie kolosalnymi świerkami, oraz grupą popękanych granitowych bloków, tworzących naturalne jaskinie, króluje Dziki Wąwóz.
Niezwykły o każdej porze dnia i roku, stanowi tajemniczą przestrzeń, niby granicę pomiędzy legendą, a rzeczywistością. Trudno określić, w którym miejscu się zaczyna, nie wiadomo, kiedy się kończy nie jest oczywiste, dokąd prowadzi, czyją jest Panią, Jeziora (?), Pilchowickiego (?), lub Panem, Dworu (?), Maciejowieckiego (?).
Dziki Wąwóz, stary dwór, pałac, park, wzgórza, łąki, las, sztuczne jezioro i sąsiadujący z Maciejowcem Pokrzywnik, tworzą osobny świat, za którym tęskno, gdy się go opuszcza i miło, kiedy się doń wraca. To ciche miejsce, odległe od współczesnego zgiełku i wielkich małych spraw,
odruchowo kojarzy się z Puławami, choć jednak nie do końca. Jak tam, tak i tutaj jest park i pałac. Podobnie puławski Domek Gotycki można by odnieść do tutejszego starego dworu, ówdzie rzymska Świątynia Sybilli, a tu grecka ze szczątkami tutejszych mieszkańców. Nawet najbardziej znany kościół w Puławach ma kształt rotundy, zupełnie jak Maciejowiecka kapliczka pałacowa, zaś otaczające rodową siedzibę Czartoryskich okoliczne wąwozy lessowe przywołują na myśl Dziki Wąwóz i Pokrzywnik.
Niby tak odległe od siebie Puławy i Maciejowiec, a jednak pokrewne formą, budową i naturalnym otoczeniem, przynależą do wyjątkowego zbioru niewielu szczęśliwie zachowanych rodowych siedzib. Miejmy nadzieję, że wkrótce również tutaj, w Maciejowcu odżyje prawdziwy dom, taki, który ujmie zbłąkanego wędrowca swym niespotykanym czarem, ciepłem i spokojem, gdzie można będzie tworzyć, odpoczywać i cieszyć się klimatem kruchego, ziemskiego raju.
Stefan Gieysztor